5/15/2016

Spider-boy?

Wpis może zawierać opisy kilku scen z filmu "Kapitan Ameryka: wojna bohaterów". Nie znajdziesz tu raczej istotnych spoilerów, ale czytasz na własną odpowiedzialność!

Oficjalnie potwierdzono już informację, że w przyszłym roku znów będziemy mogli oglądać Człowieka-pająka na dużym ekranie. Film, który wejdzie do kin w 2017 roku, będzie nosił tytuł "Spider-man: Homecoming" i... nie będzie to zwykły remake?

Nowego Spider-mana mieliście już okacje poznać w filmie "Kapitan Ameryka: wojna bohaterów". Nie wiem jak wam, ale mi przypadła do gustu młodsza wersja Spider-mana, którego zagrał dziewiętnastoletni Tom Holland. W komiksach Spidey był przecież licealistą, a w wersji Andrew Garfielda, który miał podszas kręcenia filmu koło trzydziestki, nasz kujon wygląda... trochę za staro na ucznia. Natomiast pucołowata twarz Toma nadaje się do odgrywania nastolatka. W końcu sam aktor jest nastolatkiem.


W młodszym Spider-manie urzekła mnie też jego osobowość. W poprzednich filmach o tym superbohaterze, gdy Peter Parker zostaje ugryziony przez radioaktywnego pająka, nagle staje się odpowiedzialny i gotów jest poświęcić swoje życie, by ocalić ludzkość. Troszkę przerysowane... I wtedy w trzeciej częsci serii o Kapitanie Ameryce pojawia się Spidey, który jest nieodpowiedzialny, szalony i niedoświadczony. Reżyser nie próbuje na siłę zrobić z niego superbohatera. W końcu Peter dopiero oswaja się ze swoimi mocami. Tony Stark (Iron Man) słusznie nazwał go Spider-boyem.

Marvel ma to do siebie, że często filmy tej wytwórni w jakiś sposób łączą się lub nawet... reklamują. Zdażało się, że w scenie po napisach pojawiała się jakaś zajawka do innego filmu. Po "Kapitanie Ameryce" pojawiła się scena ze Spider-manem. Nie wniosła ona zbyt wiele. Była tylko potwierdzeniem tego, co i tak było potwierdzone -  "Spider-man will return". Więcej można było wywnioskować z samego filmu o Kapitanie Mrożonce.

Po pierwsze, akcja "Homecoming" będzie najprawdopodobniej miała miejsce po najnowszym filmie Marvela. Oznacza to, że nie będziemy musieli po raz kolejny oglądać, jak Petera dziabie pająk, jak Peter patrzy w lustro i widzi napakowanego gostka, jak Peter nie ogarnia, co się z nim dzieje i jak Peter szyje sobie strój (100% spandex). Pocieszające.

Po drugie, obok Spider-boya w filmie ma pojawić się Iron Man (cieszcie się fani Starka!). Może Spider-manowi rzeczywiście przydałby się ktoś a la mentor. W "Wojnie bohaterów" to Iron Man "odkrył" Petera Parkera i (co najważniejsze) załatwił mu porządny strój. Ogólnie wyglądało na to, że bez pomocy Starka chłopak miałby raczej niewielkie szanse, żeby zaistnieć. Filmy o superbohaterach mają to do siebie, że zazwyczaj akcja skupia się tylko na jednym z nich (chyba, że to Avengersi lub X-Men). Fajnie by było zobaczyć kogoś takiego jak Tony Stark w filmie o kimś innym.

Po trzecie, obsada. Nie tylko główny bohater odmłodniał. Ciotkę May zagra (zupełnie niepodobna do poprzednich wersji) Marisa Tomei, którą możecie kojarzyć z "Prawnika z Lincolna" (Maggie McPherson) lub "Gangu Dzikich Wieprzy" (również Maggie). Natomiast dziewczynę Spider-boya zagra niejaka Zendaya (nawet jeśli ją kojarzycie, to nie wiem skąd), która wygla jak Selena Gomez z czasów "Czarodziejów z Waverly Place". Ale może lepiej jej nie oceniać (chociaż naprawdę gra w takich serialikach jak Selena za młodu!), bo gdy dowiedziałam się, kto zagra nowego Spider-mana, to też nieźle go zjechałam.

CIOTKA MAY?!
"Co?! Ten... gimbus ma grać Spider-mana?!" - to była moja pierwsza reakcja, gdy zobaczyłam mordkę Toma Hollanda. Bardzo polubiłam Petera Parkera w wersji Andrew (czy nawet Tobey'ego) i nie mogłam znieść myśli, że zastąpi go jakiś małolat. Ale po tym, jak zobaczyłam go "w akcji" zupełnie zmieniłam o nim zdanie.`



Mam nadzieję, że nie pożałuję swoich słów i "Spider-man: Homecoming" (mimo beznadziejnego logo) nie okaże się katastrofą. Szczególnie, że Marvel zaplanował na najbliższy czas sporo filmów, takich jak "Doctor Strange", kolejny "X-men", druga część "Strażników galaktyki", trzeci "Thor" czy drugi "Ant Man" (i wiele wiele wiele innych).



W internecie nie ma jeszcze oficjalnego zwiastunu do "Spider-mana". Są tylko fanmade'y, które możecie obejrzeć tutaj i tutaj.

Po premierze na pewno pojawi się recenzja "Spider-mana". Czekam z niecierpliwością, aż film pojawi się na wielkim ekranie.

~Pirania

5/07/2016

PREMIEROWO!! Captain America: Civil War

Bezpieczna strefa wolna od spoilerów. Czytaj śmiało!

Pewnie wiele się spodziewacie po filmie tak naładowanym superbohaterami. Oprócz beznadziejnie przetłumaczonego tytułu i paru drobnych detali, raczej się nie rozczarujecie.


Przyznam, że po ostatnich Avengersach trochę się obawiałam, czy Marvel da radę wrócić do formy i zrobić naprawdę dobry film. Najwyraźniej twórcy wyciągnęli wnioski z reakcji fanów. Tym razem było dużo więcej akcji i całkiem sporo zabawnych tekstów w przerwach między poważnymi scenami. Dziwaczne gadanie Hawkeye'a zostało zastąpione przez próbujących się wzajemnie zmiażdżyć superbohaterów. I dobrze!

Powiem najpierw o tym, co mi się nie podobało, bo mało takich rzeczy. Po pierwsze - za każdym razem gdy akcja przenosiła się do innego miasta, wyświetlała się wielka, zajmująca cały ekran nazwa tego miasta. Widok rodem z telewizyjnych reklam. Po drugie, walki między bohaterami parę (albo i więcej) razy doprowadziły do groteskowych sytuacji, kiedy herosi między ciosami zapewniali się wzajemnie, że przecież nadal są przyjaciółmi. Trzecia rzecz, patrząc na zwiastun, dubbing raczej słaby. Bądźcie mądrzy jak ja i idźcie na napisy! Zakończenie raczej do przewidzenia, ale w niczym to nie przeszkadza, i tak jest sporo napięcia.

Film kompletnie zmienił moje zdanie o dwóch z bohaterów. Po pierwsze, byłam bardzo sceptycznie nastawiona do kolejnego Spider-mana, czy też raczej Spider-Boya, cytując Starka. Niepotrzebnie. Uroczy, troszkę niezdarny i nie całkiem przyzwyczajony do swych mocy, żartujący z Gwiezdnych Wojen Spidey jest absolutnie czarujący.
 Spider-Boy


Niestety, młodszy Peter Parker pociąga za sobą młodszą i znacznie ładniejszą ciotkę May, co oczywiście zauważa Tony Stark. Tak strasznie brakuje mi Pepper!

Do kina wchodziłam będąc bardziej po stronie Iron Mana, ale szybko zmieniłam zdanie. Kapitan Ameryka został pokazany troszkę inaczej niż zwykle, i wyszło mu to na dobre. Koniec ze śnieżnobiałym, wyidealizowanym patriotą. Po prostu wow. Twardy, stanowczy i okładający pięściami Starka. Szkoda, że wcześniej się tak nie buntował. Nawet nic nie mówił na temat "szanowania mowy ojczystej".

Duży plus za Bucky'ego, i jego motocyklowe szaleństwa. Zimowy Żołnierz jak zwykle genialny! Wspaniale wyglądała też jego współpraca z Kapitanem.
Bardzo podobało mi się, że rozwinięto postaci Scarlett Witch i Vision. Wanda stała się naprawdę ciekawą bohaterką. Vision nie należy do moich ulubieńców, ale dobrze, że i on miał parę swoich momentów.
Wanda vs Vision


Powrót Łucznika był raczej nieunikniony. Na szczęście tym razem nie gadał takich głupot jak w Czasie Ultrona. No, może odrobinkę. Jak dla mnie, było trochę za mało scen z Ant-Manem. Za to całkiem ciekawie było patrzeć na Falcona, który miał sporo czasu na ekranie - w końcu to kumpel Kapitana. Pojawia się też nowy heros - Black Panther. Mini spoiler dla wtajemniczonych - równie ciemny na masce jak i pod nią.
Black Panther

Dla mnie wyjątkowo urocza była krótka rola Martina Freemana. Może nie miał okazji się popisać talentem, ale dobrze było go zobaczyć nawet przez chwilę.



Jako czarny charakter dobrze się sprawdził Daniel Brühl, który zawsze dostaje role wymagające znajomości niemieckiego na poziomie wyższym niż samo Heil Hydra.

Oczywiście, genialnie było zobaczyć tylu superbohaterów obok siebie,jednak ich reakcje na te spotkania były troszkę denerwujące. Za bardzo było widać podział na zwykłych superbohaterów i super-superbohaterów. Och, Kapitanie, czy mogę ci uścisnąć prawicę? Czy to naprawdę Tony Stark? To my tak powinniśmy reagować, nie oni!
Starcie bohaterów

Fajnie było popatrzeć na naszych bohaterów w codziennych ubraniach - niektórych aż ciężko poznać.
Natasha w akcji

BTW, Vision wyglądał naprawdę dziwnie w zwyczajnych ciuchach.


Było trochę nawiązań do poprzednich filmów, radzę je sobie odświeżyć przed seansem, szczególnie obie Ameryki i Avengersów. Nie chcecie skończyć z wyrazem twarzy pod tytułem: "Sokowia? Gdzie to jest?"

Większość bohaterów znacznie rozwinęła swoje moce, więc nie możecie już być pewni, że ich znacie. Niektóre rzeczy na pewno Was zaskoczą.



A teraz, cała lawina spoilerów. Jeśli jeszcze nie widziałeś/aś tego filmu, to po pierwsze w trybie natychmiastowym udaj się do najbliższego kina i daj wgnieść się w fotel, a po drugie, zaprzestań czytania tu i teraz. Miłego seansu.
Jeśli nadal tu jesteś, to na własną odpowiedzialność.

A więc, po pierwsze: totalny upgrade Ant-Mana!!! Potrafi się zrobić tak ogromny, że bardziej dinozaur niż mrówka! Dość dziwne, ale wygląda całkiem cool. Bawił się też w zmniejszanie i powiększanie przedmiotów, ale to już widzieliśmy w jego solowym filmie.

Po drugie, Tony Srark (ang. Tony Stank) wygrywa ze wszystkimi żartami w tym filmie. Podobnie jak miny Sama i Bucky'ego, gdy Steve całował się z siostrzenicą niejakiej Peggy Carter (tak, jego miłości z czasów wojny).

Nie możesz się zdecydować, po której stronie jesteś? Nie tylko Ty. Czarna Wdowa przeżyła to samo, Panther do pewnego stopnia też. Paradoksalnie, Iron Man bywał po stronie Kapitana.
Team Cap!


Jak można było się spodziewać, nikt istotny nie ginie. Pokazany w zwiastunie upadek War Machine skutkował "jedynie" kalectwem. Ale nie martwcie się, Tony Stark już się za to zabrał, a Rhodey chyba potrafi się dostosować do nowej sytuacji.

Kolejny przewidywalny element - na dobrą sprawę NIKT nie wygrywa. Na szczęście oszczędzono nam morałów w stylu "Divided we fall" czy (wybaczcie proszę cytat z DC) "Stronger together". Oczywiście są to logiczne konkluzje, ale przynajmniej żaden łucznik nie wygłasza ich z nawiedzoną miną. Mimo że w ostatniej walce Cap pokonuje Iron Mana, chyba wszyscy bohaterowie źle wyszli na wojnie.

Chociaż Robert uważa, że robi się za stary na granie Iron Mana, naprawdę dobrze mu szło. Na początku był dość cichy i podłamany, ale potem - piękny rozbłysk jego arogancji i sarkazmu. Później musiał się kajać przed Kapitanem, co było mniej fajne, ale wynagrodziła to scena, gdzie Tony spławił sekretarza od tego całego protokołu, o który się kłócili.
Po czyjej stronie jesteś?

Na wypadek gdybym jeszcze o tym nie wspominała, Spidey był super. Naprawdę dobrze to rokuje dla jego solowych filmów, obyśmy nie musieli po raz kolejny oglądać sceny ugryzienia przez radioaktywnego pająka.

Odrobinkę stęskniłam się za Hulkiem i za duetem Thor-Loki, ale pewnie to już byłoby za dużo dla tego filmu. Zresztą ostatnią dwójkę zobaczymy już wkrótce w nowym Thorze. Proszę, niech będzie lepszy niż Mroczny Świat.

Okazało się, że nie tylko Tony Stark lubi się popisywać. Kapitan miał okazję zaprezentować swoją siłę, przytrzymując helikopter, którym uciekał Bucky. Przy tej okazji popisał się bicepsami. Najpierw po prostu trzymał śmigłowiec, ale potem obrócił ramię specjalnie tak, żebyśmy mieli lepszy widok. Ach , Kapitanie...
Popisowy numer Kapitana


Naprawdę interesująca była przemiana Kapitana Ameryki. Zawsze po stronie "tych dobrych",  tym razem uciekał przed sprawiedliwością. Pozdrawiam wszystkich fanów Volkswagena Beatle, bo właśnie takim samochodem to robił. Urocze. Dopiero potem wszyscy "przesiedli się" w powietrze i gonili się wzajemnie małymi, nowoczesnymi samolotami.
Niektórzy nie potrzebują samolotów ;)

Miłe było to, że w scenie po napisach Black Panther pomógł Bucky'emu. Ten sam Black Panther, który wcześniej był tak zdeterminowany, by go zabić.
Wrogowie?

Twórcy chyba uznali, że Czarna Wdowa słabo wypada na tle swoich kolegów, więc dodali jej elektryczne nadgarstki. Wiele osób oberwało od niej błyskawicą.

Falcon coraz więcej rzeczy załatwia za pomocą drona, sam popisuje się znajomością karate - kopaniny było naprawdę dużo.


Wanda naprawdę dobrze panuje nad mocami, bez wysiłku rozrzuca rzeczy i ludzi na wszystkie strony. Vision, jak się okazuje, zna parę sztuczek oprócz podpalania rzeczy kamieniem na czole. Którym to przypadkowo spalił silnik War Machine. Vision i Wanda zdają się być bardzo zaprzyjaźnieni, najwyraźniej ten pierwszy już dawno przestał być zwykłym programem komputerowym.

Prawie trzy godziny napakowane akcją i bohaterami, naprawdę nie da się nudzić na tym filmie. A jeśli Wam się poszczęści, to przed filmem zobaczycie zwiastun innego filmu Marvela. Występuje tam Benedict Cumberbatch (znany z Sherlocka). Premiera jesienią.
Doctor Strange

A dla tych, którzy dotarli aż tutaj, ciekawostka: Czy wiecie, że Guns N' Roses w jednej ze swoich piosenek (Paradise City) śpiewali o Kapitanie Ameryce, a inny kawałek ma tytuł Civil War? Czyżby Axl i Slash przewidywali powstanie takiego filmu? :P

-potato

5/02/2016

Kryptonim "Rudobrody"


Uwaga! Masa spoilerów do "Sherlocka i Upiornej Panny Młodej"!

Tak jak w przypadku poprzedniej teorii dotyczącej Sherlocka, nie wymyśliłam jej sama, starałam się podawać źródła, gdybym coś przegapiła - z góry przepraszam.

W poprzednim wpisie  mieliście okazję "poznać" trzeciego brata Sherlocka Holmesa. Tutaj zajmiemy się jego drugim bratem, tym, którego wszyscy dobrze znamy.

Mycroft Holmes

Najpierw jednak, zgodnie z zapowiedzią, kilka słów na temat Rudobrodego.


Jak pewnie się orientujecie, Rudobrody to imię pirata. Dotarłam do informacji, że to wcale nie był jeden czowiek, ale dwóch braci. Kiedy pierwszy umarł, drugi przyjął jego imię. Jest to kolejny element teorii o trzecim bracie. Istnieje także teoria, według której Rudobrody nie ma nic wspólnego z trzecim bratem, a jedynie z Mycroftem.Ta teoria wywołała równie wielką burzę w inernecie, no może oprócz efektu Toma Hiddlestona.

Cofnijmy się o kilkadziesiąt lat. Mały Sherlock, marzący o zostaniu piratem, oraz jego pies, oczywiście Rudobrody.


Po jakimś czasie pies umiera, a może raczej zostanie uśpiony, jak słyszymy od Sherlocka w 3x03. Mały Sherry, jak można przypuszczać, po śmierci psa jest smutny, ale może nie zrozpaczony. Po psie zostaje tylko wspomnienie. Słowo Rudobrody nieodmiennie kojarzy się braciom Holmes ze śmiercią. Staje się w pewnym sensie kryptonimem. Stąd bierze początek dość przerażająca teoria na temat śmierci Mycrofta.

Ciężko w to uwierzyć, prawda? Mycrofta nie widujemy zbyt często, ale wiemy, że zawsze jest gdzieś w pobliżu, by zajrzeć do młodszego Holmesa, pomóc mu w potrzebie. Czemu producenci mieliby go zlikwidować? Cóż, sam Steven Moffat obiecuje że w czwartym sezonie ktoś bardzo ważny umrze. Osobiście mam nadzieję, że zgodnie z twórczością Conan Doyle'a, będzie to Mary.  Ale na razie więcej poszlak prowadzi do Mycrofta.


Kluczową rolę dla tej teorii odgrywa "Upiorna Panna Młoda", właściwie tylko tu możemy znaleźć jakieś podpowiedzi. W tym odcinku, Sherlock penetruje swój pałac myśli w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie czy i jak Moriarty mógł przeżyć. Ale... czy na pewno? Ta teoria ma dwie wersje. Jedna jest taka, że Sherlock dopiero domyśla się, że jego brat umiera, druga - że już o tym wie, a teraz szuka sposobu, żeby temu zapobiec.

Spytacie, skąd w ogóle pomysł, że Mycroft umiera? Przypomnijcie sobie Fatcrofta (odcinek specjalny-cięższa wersja Mycrofta). Rozmawia on ze swoim bratem oraz z Watsonem na temat tego, ile czasu mu pozostało. W końcu staje na 2 latach, 11 miesiącach i czterech dniach, a możliwe, że naprawdę jest to mniej, bo Fatcroft zjada dwa dodatkowe puddingi. Czy to sugestia, ze Mycroft robi coś niebezpiecznego, co go zabija? Licząc od finału trzeciego sezonu, te niecałe trzy lata miną w grudniu 2016, co może być data premiery kolejnej serii - Martin Freeman zapowiadał, że zobaczymy ją w okolicach Świąt.

Fatcroft

W dodatku, Fatcroft mówi też o objawach, jakie się u niego pojawiaja - przebarwione białka, tłuszcz wokół kącików oczu... Może to odbicie czegoś, co Sherlock zaobserwował u swojego brata w rzeczywistości.

Występuje tu też gra słów, zrozumiała tylko po angielsku.  Tytułowa panna młoda umiera na gruźlicę - z angielskiego "consumption". Fatcroft umiera, gdyż za dużo "konsumuje".  Mycroft może umierać, gdyż coś go "pożera" od środka, choroba, może rak...

Końcówka trzeciego sezonu

Absolutnie najważniejszą sceną jest ta w samolocie. Nie wiem, czy zauważyliście, że Mycroft jest podejrzanie miły dla brata. Zawsze będę tu dla ciebie, bla bla bla, zawsze ci chetnie pomogę... Tak jak wielu fanów, myślałam, że po prostu Myc ma stać się trochę bardziej ludzki, sumienie się w nim obudziło itd. Jednak równie dobrze może to być pożegnanie. Wskazują na to dalsze słowa Mycrofta: "Doktorze Watson?...Opiekuj się nim [Sherlockiem]... Proszę". Czy Mycroft prosi o to Johna, bo sam nie będzie już mógł się zajmować małym braciszkiem?


Gdy Mycroft zostaje sam w samolocie, następuje kolejny ważny moment. Holmes podnosi z ziemi listę Sherlocka (Sherl zawsze zapisuje bratu, jakie narkotyki brał, na wypadek, gdybyście nie pamiętali o tym) i wkłada ją do swojego notesu (większość teorii na temat notesu tu i tu). A w notesie....



Od razu rzuca się w oczy słowo Redbeard. Załóżmy, że rzeczywiście jest to kryptonim śmierci, rozumiany jedynie przez braci Holmes. Dalej widzimy tajemniczy numer 611174. Jest on wielorako interpretowany. Po pierwsze jest to numer choroby genetycznej (Hamamy syndrom). Możliwe, że Myc na nią cierpi, zwolennicy istnienia trzeciego brata twierdzą, że to właśnie trzeci brat mógł na to chorować przed Mycroftem. Stąd Vernet może oznaczać stronę rodziny, po której Holmes odziedziczył tą chorobę (wg kanonu, Vernet to panieńskie nazwisko babki Holmesów).

Istnieje mało prawdopodobna interpretacja dotycząca konkretnie tylko odocinka specjalnego - ten numerek to komputerowy zapis fioletowego koloru szat sufrażystek - a w końcu wszelkiego rodzaju feministki były istotnym wątkiem w ostatnim odcinku. Tylko po co Mycroft miałby to notować, on nawet nie wiedział, co się działo w głowie jego brata.

Dalej, oprócz ludzkiej choroby, ten numer oznacza także chorobę (canine lupus), na którą zapadają niektóre rasy psów, m. in. seter irlandzki... Znowu  - po co Mycroftowi byłaby taka informacja? Niektórzy fani doszli do wniosku, że zamierza sklonować Rudobrodego z okazji urodzin Sherlocka (hehe). Wtedy cyferki mogłyby oznaczać datę urodzin Sherlocka (6/1/74). Dziwne byłoby to, że Myc jej nie pamięta...

Jeśli chodzi o te daty, rzeczywiście może to być 6 stycznia....tyle że nie 1974, ale 1874 (teoria stąd). Właśnie wtedy rozgrywa się akcja Doliny Strachu A. Conan Doyle'a. Czyżby to była sugestia, że możemy się spodziewać odcinka na podstawie tej historii?


Równania z notesu Mycrofta

Macierz (te matematyczne znczki w nawiasie) oraz równania także doczekały się teorii. Doczytałam, że są dwie ciekawe możliwości. Po pierwsze może to być próba obliczenia, jak odległe w przyszłości jest jakieś wydarzenie. Po drugie, macierz ma związek z tym, że jedno wydarzenie może być zupełnie inaczej zapamiętanie przez dwie różne osoby. Pierwsza teoria może być związana z tym, kiedy ktoś (Mycroft?) umrze, druga - ze śmiercią trzeciego brata, którą Sherlock pamiętałby inaczej niż Mycroft.

Spójrzmy też na to, że Sherlock zawsze, gdy bierze narkotyki i ma się znaleźć na granicy śmierci, robi listę. Może te zapiski to "lista" Mycrofta, którą przygotował na wypadek swojej śmierci?

Są i tacy, którzy uważają, że może to nie Mycroft, może to Sherlock umiera... Może jego starszy brat próbuje go ocalić. Mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe.

I wreszcie wisienka na torcie - niedokończone "Scarlet Roll M...". Fani szybko dokończyli to jako "Scarlet Roll Mops", co oznacza szkarłatne śledzie, z grubsza to samo, co angielskie "red herring". Dosownie - "czerwony śledź", metaforycznie - "Fałszywy trop". W podobny sposób bywa interpretowany sam "redbeard". "Red"-jak w "red herring". Broda - jako coś, co ma rozproszyć nasza uwagę i odciągnąć ją od czegoś (w sensie dosłownym-ukrywa czyjąś twarz). Czyżby Mycroft dawał nam znać, że to wszystko nadinterpretacja, że idziemy złym tropem, albo że w Sherlocku nie ma żadnego dna, nic do odkrycia? Mam nadzieję że przynajmniej rzekoma choroba Mycrofta jest takim fałszywym tropem, bardzo bym tęskniła za inteligentniejszym Holmesem.



-potato

4/20/2016

Am I your father?

UWAGA! Artykuł może zawierać śladowe ilości spoilerów do serialu The 100. Jeśli  nie jesteś na bieżąco, zachowaj ostrożność.

Pomału zbliżamy się do finału trzeciej serii The 100. Widzów dręczą ważne pytania. Kto i jak pokona Alie? Jak zachowa się nowa Komandor wobec mieszkańców Arkadii? Po poruszających śmierciach ważnych bohaterów zastanawiamy się też, kto jeszcze zginie… Ja zajmę się trochę mniej wyeksponowanym w serialu pytaniem, mianowicie kto jest ojcem Bellamy’ego i Octavii?



W serialu kilkakrotnie mieliśmy okazję poznawać przeszłość bohaterów, jeśli chodzi o rodzeństwo Blake’ów, był to odcinek „His Sister’s Keeper”. Jednak nie dowiedzieliśmy się tam niczego na temat ich ojca. Najwygodniej jest założyć, że zginął – chyba nawet w serialu ktoś wspomina o jego śmierci (odcinek pilotażowy).

Rodzinka Blake'ów

Oczywiście może to być jakiś randomowy mieszkaniec Arki, którego nie mieliśmy okazji nawet zobaczyć. Wiele osób skłania się jednak ku teorii, że jest to ktoś, kogo dobrze znamy. Kandydat jest tylko jeden: Marcus Kane.


Muszę powiedzieć, że mimo braku rzetelnych dowodów, jestem całym sercem za tym, żeby to był właśnie Kane.

A dowodów rzeczywiście jest mało. Zacznijmy od tego, że mimo wielu różnic, jednak jest to serial na podstawie książek. W powieściach Kass Morgan, ojcem obojga Blake’ów jest kanclerz Jaha.


W serialu jest to z oczywistych względów mało prawdopodobne – Jaha jest troszkę zbyt opalony.

#familyphoto
Marcus może nigdy nie był Kanclerzem, ale na pewno aspirował do tej pozycji, i w trzecim sezonie był naprawdę blisko osiągnięcia celu. Może więc ojcem Bela i Octavii rzeczywiście jest ktoś w rodzaju Kanclerza.


Malutka Octavia

Jak wiemy, Octavia była ukrywana przez około 16 lat. Kawał czasu, i myślę, że nie udałoby się to, gdyby nie pomoc kogoś wysoko postawionego. I tu Kane pasuje świetnie, bo był jednym z najważniejszych ludzi na Arce. Mógł informować matkę Octavii o ewentualnych kontrolach, mógł pomóc ją ukryć w dziurze w podłodze – w końcu Arka była bardzo dobrze kontrolowana przez jej władzę. Czy takie dziury w ogóle były tam legalne?

Bellamy... Kane?

Jeśli chodzi o Bellamy’ego, można się dopatrzeć pewnych podobieństw między nim a Marcusem. Ciemne oczy, ciemne włosy – u Marcusa już trochę siwe. Ich zachowanie jest całkiem podobne, obaj są gotowi do poświęceń, aby ratować tych, na których im zależy. Niektórzy posuwają się do porównywania relacji Bela z Clarke do relacji Kane’a z Abby. Byłoby zabawnie, gdyby okazali się jedną wielką rodzinką.

Kabby


Bellarke
Dla wielu zwolenników tej teorii kluczowy był moment, gdy w ósmym odcinku drugiego sezonu Marcus zwraca się do Bellamy’ego per „synu”. Nie da się też nie zauważyć, że Kane żywi głęboką sympatię zarówno do Octavii, jak i jej brata. Może to stąd wynika jego bliska (przynajmniej przed Pike’iem) relacja z Bellamym, może Kane po prostu lubi i szanuje tego chłopaka, ale może jednak to coś więcej… Niewątpliwie byli/są ze sobą dość blisko, na tyle, aby potwierdzać fanowskie teorie – ja sama zaczęłam się nad tym zastanawiać przy ósmym odcinku trzeciego sezonu, kiedy to Kane’owi prawie udało się przeprowadzić sprytny plan pozbycia się Pike’a. Już prawie wyjechał z Arkadii, ale na drodze stanął mu Bel. Oczywiście chyba nikt nie spodziewał się, że Kane go przejedzie, ale jednak w tej scenie było coś, co sugerowało naprawdę duże przywiązanie Marcusa do Bellamy’ego.

Sam Bob Morley (Bellamy Blake), zapytany o to, z kim chciałby, aby współpracował jego bohater, odpowiedział, że z Kane’em, bo mają relację podobną do ojca i syna, dosł. „sort of father-son dynamic”.


Przypominacie sobie, jaki wredny był Kane w pierwszym sezonie? Niektórzy podciągają to do teorii o ojcostwie, twierdząc, że Marcus kochał matkę Blake’ów, i był zrozpaczony po jej egzekucji. To chyba dość naciągane, wydaje mi się, że Kane po prostu miał wtedy taki, a nie inny charakter. Mówiąc o charakterze, Marcus wydaje się też trochę zbyt rozsądny na jakieś romansowanie, nie mówiąc już o dzieciach. Ale cóż, serce nie sługa... Tym bardziej, że już widzieliśmy jego zdolności do romantycznych uniesień.


Jason Rothenberg (producent serialu) zaprzecza tej teorii. Mówi, że brali pod uwagę takie rozwiązanie, ale zrezygnowali. Według niego, Kane nie jest ojcem Bellamy’ego. Dwie rzeczy: po pierwsze, to zawsze może być zmyłka, po drugie, nic tu nie mówi o Octavii, a przecież mogą mieć różnych ojców.


Ponieważ w tym serialu jest trochę grzebania w psychice i przeszłości bohaterów, może twórcy serialu spróbują kiedyś wprowadzić wątek ojca/ojców rodzeństwa Blake’ów. Jestem bardzo ciekawa, czy i jak rozwiążą tą kwestię. Może w którymś odcinku pojawi się scena rodem z Gwiezdnych Wojen.


-potato

4/19/2016

Trzy razy Holmes

UWAGA! Poniżej możesz znaleźć garść spoilerów do serialu Sherlock. Jeśli nie jesteś na bieżąco, zachowaj ostrożność!

Pragnę też zaznaczyć, że nie jestem autorem żadnej z tych teorii. Funkcjonują one w zakamarkach internetu w takiej czy innej formie. Starałam się wymieniać źródła, z których korzystałam, ale możliwe, że coś przegapiłam. Za wszelkie niedopatrzenia z góry przepraszam.




Jak pewnie się orientujecie, już za parę miesięcy powróci nasz ulubiony detektyw-socjopata. Czwarty sezon ma przynieść odpowiedzi na pytania nurtujące nas po trzeciej odsłonie serialu. Co było dla mnie o tyle dziwne, że nie nurtowały mnie żadne pytania. Głównie przez niedoskonałości polskiego tłumaczenia - wiele rzeczy mi umknęło. Dla tych, którzy czują się podobnie, wyłożę teorię na temat istnienia trzeciego brata Holmesa.

Kim jest trzeci brat Holmes?


Oto słowa Mycrofta z ostatniego odcinka trzeciego sezonu, które wywołały prawdziwą burzę w sieci:
I am not given to outbursts of brotherly compassion. You know what happened to the other one. (Nie jestem znany z przypływów braterskiego współczucia. Wiesz, co stało się z tym drugim [w domyśle:bratem])
"The other one"


Według kanonu, czyli dzieł Sir Artura Conan Doyle'a, nie ma żadnego trzeciego brata, chociaż są pewne sugestie na ten temat, podobno sam Sherlock w jedym z opowiadań używa liczby mnogiej - "bracia", jednakże potem poznajemy tylko Mycrofta. Poza kanonem, trzeci brat pojawił się kilkakrotnie (dokładne informacje po angielsku tutaj), m. in.:

* "Sherlock Holmes of Baker Street" Williama S. Baring-Goulda. Jest to "biografia" słynnego detektywa. Mowa w niej o niejakim Sherrinfordzie Holmesie, który jest 9 lat starszy od Sherlocka, czyli 2 lata straszy od Mycrofta. Warto nadmienić, że na początku swojej przygody z Holmesem, Conan Doyle wybrał właśnie imię "Sherrinford" dla swojego bohatera, jednak przed publikacją skrócił je do znanego nam Sherlocka. Autor "Sherlocka Holmesa z Baker Street" oparł się na zdaniu wypowiedzianym przez detektywa w jednym z opowiadań Conan Doyle'a:
My ancestors were country squires who appear to have lead much the same life as is natural to their class. (Moi przodkowie byli dziedzicami ziemskimi, i wydaje się, że prowadzili styl życia typowy dla swojej klasy) - The Adventure of the Greek Interpreter
Logicznym wnioskiem jest to, że w takim razie w rodzinie najstarszy syn dziedziczy dobra ziemskie i musi się nimi zajmować. Idąc dalej tym tropem, skoro najwyraźniej ani Sherlock, ani Mycroft tym się nie zajmują, to znaczy, że jest jakiś trzeci brat, który "zwalnia" ich z tego obowiązku. Moim zdaniem, jest to odrobinę naciągane. Sherlock używa słowa "przodkowie", a więc te czasy mogły dawno przeminąć.

* Sherringford Holmes pojawia się w powieści "All-Consuming Fire" Andy'ego Lane'a. Jest to co prawda książka z uniwersum Doctora Who, ale pojawiaja się tam Watson, a także trzech Holmesów. Imię trzeciego brata jest zapożyczone z wyżej wymienionej biografii, jednak ten autor z niewiadomych powodów dodał w jego środku literkę "g".

* W filmie komediowym "The Adventures of Sherlock Holmes' Smarter Brother" poznajemy dla odmiany młodszego brata, Sigersona Holmesa. Imię Sigerson jest zaczerpnięte z kanonu, właśnie pod tym pseudonimem ukrywał się Sherlock po swojej sfingowaniej śmierci (opowiadanie "The Adventue of the Empty House").

Drobną przesłanką z prac Conan Doyle'a jest to, że według badaczy istniało trzech braci Moriarty, w dodatku każdy miał na imię Jim (prawdopodobnie efekt nieuwagi autora). Niektórzy próbują przenosić to na rodzinę Holmesów, inni dopatrują się tu furtki do przeżycia dla serialowego Jima (o tym dalej).




W dodatku, nawet gdyby Conan Doyle nawet nie miał zamiaru tworzyć trzeciego brata, twórcy serialu bez problemu mogą to zrobić.


Producenci - Steven Moffat i Mark Gatiss


Oczywistą sprawą jest to, że przytoczone wcześniej słowa Mycrofta łączą go w jakiś sposób ze zniknięciem trzeciego brata (o ile ten rzeczywiście istnieje). Możliwe, że przyczynił się do jego śmierci, możliwe, że ten brat zrobił coś bardzo złego, a Myc nie miał wyboru, musiał go skazać/odesłać, podobnie jak Sherlocka na koniec sezonu. Całkiem prawdopodobne jest jednak to, że cała ta sprawa miała miejsce wcześniej, jeszcze kiedy Sherlock był dzieckiem. Może właśnie dlatego patrząc na brata, Mycroft czasem widzi zapłakanego dzieciaka.


Mały Sherry


Na korzyść tej teorii przemawia to, że obaj bracia są mocno skonfliktowani. Może właśnie z powodu trzeciego brata? (Podobną teorię możecie znaleźć tutaj)

Konflikt braci Holmes


Nasze niesnaski to dziecinada... Ludzie przez to cierpią, a wiesz jak to smuci naszą mamę, mówi Mycroft w "Studium w różu". Sherlock odpowiada na to: "To nie ja ją zasmucałem, Mycroft".
Te słowa można dwojako interpretować. Zakładając, że był jakiś trzeci brat, to on mógł być źródłem zmartwień. Albo był to Mycroft, jeśli popełnił jakiś błąd i przez niego coś stało się temu bratu (teoria na temat śmierci trzeciego brata tutaj, po angielsku). Jednakże rodzinka Homesów wygląda na w miarę pogodzoną, gdyby Mycroft skrzywdził brata, myślę, że jego rodzice łatwo by tego nie zapomnieli. Tu z kolei też są dwie opcje: albo Myc nie zrobił nic bezpośrednio, albo mało osob o tym wie. Wie Sherlock, i dlatego ma problemy z dogadaniem się z Mycroftem, wiedzą niektórzy współpracownicy Mycrofta - stąd rozmowa w "Jego ostatniej przysiędze", która oznacza też, że jakikolwiek konflikt istniał między braćmi, wyszedł poza rodzinę i trafił do rządu.
I o co chodzi w tej scenie z "Pustego karawanu"?


SH: Kiedyś miałem się za idiotę.

MH: Obaj mieliśmy cię za idiotę.

"Obaj", czyli Shercroft, czy "obaj" czyli obaj bracia Sherlocka, obaj mądrzejsi od niego, może starsi? Wychodziłoby na to, że im starszy z braci Holmes, tym mądrzejszy. Myc inteligentniejszy od Sherlocka - to wiemy nawet od Conan Doyle'a. Co do trzeciego brata, wskazówką może być króciutki wywiad w dodatkach do "Upiornej Panny Młodej". Kto był w kinie ten wie. Był to już taki moment, że w sieci dosłownie huczało od teorii, i twórcy serialu chyba poczuli, że muszą się wypowiedzieć. Mark Gatiss (producent oraz Mycroft Holmes), zapytany przez Stevena Moffta (także producenta), kto jest najmądrzejszy, Sherlock czy Mycroft, poprawia go tajemniczo na "mądrzejszy". Czyli jest ktoś jeszcze mądrzejszy, a kto mógłby to być, jeśli nie inny Holmes? Moffat, zapytany wprost o pojawienie się trzeciego brata, odpowiedział "poczekajcie, a zobaczycie" - czyli coś jest na rzeczy!

W jakiś sposób może się z tym łączyć wspominany często przez braci pies Rudobrody. Zbyt często jak na zwykłego psa.

Rudobrody w Pałacu

Niektórzy uważają, że Rudobrody jest wizualizacją utraconego brata w pałacu myśli Sherlocka. Prawdziwe wspomnienia były po prostu zbyt bolesne, więc genialny umysł detektywa je przetworzył. Dodatkowo, Rudobrody jest wymieniony jako "pressure point" detektywa w "Jego ostatniej przysiędze". Czy naprawdę Sherlock dałby się tak rozproszyć zwykłym psem?



Więcej o interpretacjach Rudobrodego napiszę w innym poście, to dość obszerny temat.

Rodzi się pytanie: skoro trzeci brat, to KIM on jest? Oczywiście głównym kandydatem jest tu Moriarty. Sprytny i inteligentny, momentami przechytrza Sherlocka... Pasowałoby to też do rzekomych zbrodni brata, które mogłyby owocować konfliktem z rządem oraz Mycroftem.
Did you miss me?

Niektórzy dopatrują się nawet takich powiązań, że w książkach Moriarty był profesorem matematyki, tak jak serialowa matka Holmesów, w dodatku napisał dzieło o podobnym tytule jak jej (książa, którą ogląda Mary Watson w "Jego ostatniej przysiędze").
No dobrze, może i on nawet pasuje, ale co z tego, skoro nie żyje? A może i on, podobnie do Sherlocka, oszukał przeznaczenie? Odsyłam tu do filmiku:



Jednakże, Moriarty nie jest idealnym kandydatem. W końcu Sherl na pewno rozpoznałby w nim brata, i raczej jakoś by zareagował. Osobiście bardziej przemawia do mnie teoria, że tajemniczy brat sterował Moriartym, wykorzystywał go. Tutaj do akcji wkroczyły wszystkie fangirls, które bardzo chętnie widziałyby w tej roli Toma Hiddlestona. 


Tom Holmes?

Sam aktor zaprzecza jakimkolwiek plotkom, ale wiemy, że to dobry znajomy Benedicta Cumberbatcha i Marka Gatissa, a właśnie na tym opiera się casting do Sherlocka - na znajomościach. Fankom tego aktora polecam zwiastuny fanmade:



Nie jestem zwolenniczką Toma jako brata, ale nie mam nic przeciwko jakiemuś tajemniczemu, nowemu bohaterowi. W końcu to nie musi być ktoś, kogo znamy, prawda?


Mimo że cały czas piszę o bracie, równie dobrze może to być siostra. W swojej krótkiej wypowiedzi Mycroft nic nie mówi na temat płci.

“I confess that it is not the situation which I should like to see a sister of mine apply for.” (Przyznaję, nie chciałbym, aby moja siostra znalazła się w takiej sytuacji) - Sherlock Holmes w "The Adventure of the Copper Beeches", A. Conan Doyle
And yet he would always wind up by muttering that no sister of his should ever have accepted such a situation. (I kończyło się na tym, że mruczał, że jego siostra nie zgodziłaby się na taką sytuację) - jak wyżej
Możliwie, że miał na myśli jakąś hipotetyczną siostrę, że gdyby ją miał, to nie chciałby itd. Ale z drugiej strony, chyba by się nie martwił o kogoś, kto nie istnieje (teoria na temat sióstr/braci Holmesa w twórczości Conan Doyle'a tutaj).

Możliwe, że Sherlock ma siostrę, a nie brata


Argumentem za jakimkolwiek rodzeństwem w kanonie jest to, że w czasach wiktoriańskich rodziny były dość duże, a siedem lat różnicy (między Sherlockiem a Mycroftem) to całkiem sporo. Może ta luka była wypełniona narodzinami innych dzieci? Co prawda serialowy Sherlock żyje we współczesnych czasach, ale to nie znaczy, że nie miał większej rodziny.

Jednak to wszystko są tylko spekulacje, tak naprawdę niewiele wiemy, i pewnie nieprędko się dowiemy...




-potato